niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział III

Pisałam przy KLIK myślę, że pasuje do rozdziału.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
~HARRY~

Już przez pewien czas siedzieliśmy przy stoliku w ciszy wtapiając wzrok w kawy, które co chwilę popijaliśmy. Pierwszy raz byłem nieśmiały i nie wiedziałem co z siebie wydusić. Ta dziewczyna działała we mnie w sposób niezwykły. Nigdy tak się nie czułem. Jest wyjątkowa, nadzwyczajna i taka piękna. Obserwowałem w skupieniu jej każdy płynny ruch. Nie liczyło się wtedy nic innego tylko ta jedna nie z tej ziemi istota.
-Słuchaj, nie będę zwlekać dłużej. Przyszłam tu po mój telefon i wciąż go nie odzyskałam. - postanowiła przerwać tą niezręczną ciszę. Mówiąc to nie przestawała bawić się kubkiem z ciepłą cieczą.
-Mógłbym przynajmniej wiedzieć jak brzmi twoje imię, czerwonowłosa piękność?- Nie wiedziałem o niej nic. A nie mogłem zaprzepaścić takiej okazji.
-Miałeś mój telefon, znaczy wciąż masz i nie sprawdziłeś?- tym razem podniosła głowę i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Nie jestem aż tak chamski. Ale jeśli chcesz, mogę to jeszcze zrobić-uśmiechnąłem się zadziorczo i pomachałem jej telefonem.
-Przyznaj się, nie wpadłeś na to.- zachichotała i mogłem ujrzeć jej słodkie dołeczki, które zdobiły jej policzki. Teraz mogę je podziwiać bo do tej pory wszyscy zachwycali się moimi. By tylko znów ją rozbawić i usłyszeć ten melodyjny śmiech, zrobiłem wielkie i niewinne oczy. Miałem rację, tym razem jeszcze bardziej się zaśmiała.
Z czasem zaczęliśmy miłą i ciekawą konwersację, przy której nie obyło się od śmiechów i wygłupów. Po pewnym czasie opuściliśmy kawiarnię i poszliśmy się przejść. Lepiej się poznaliśmy i spędziliśmy miło czas. Wcale jej nie przeszkadzało to, że jestem sławny i musieliśmy unikać paparazzi. Gdy robiło się późno odprowadziłem ją pod dom.
-Dziękuję, za mile spędzony dzień, Harry.- zawiodłem się, gdy tak szybko znaleźliśmy się na schodach jej mieszkania. Pocałowała mnie w policzek na pożegnanie, co mnie bardzo zaskoczyło, lecz było mi to na rękę.
-Ja również. Liczę, że się jeszcze spotkamy.- obdarzyłem ją uśmiechem, którego odwzajemniła. Obróciła się i gdy już jej dłoń spoczywała na klamce, złapałem jej zgrabny łokieć. Spoglądnęła na mnie przez ramię pytającym wzrokiem.
-Telefon. W końcu muszę się z tobą jakoś skontaktować.- podałem jej własność i obserwowałem jak zniknęła w za masywnymi drzwiami. Będę tęsknić.

~JADE~
Zamknęłam cicho drzwi i weszłam na palcach do salonu w obawie, że obudzę Megan, bo była późna godzina. Gdy weszłam do pomieszczenia, zaświeciła się lampka na stoliku przy kanapie, na której siedziała dziewczyna. Całe moje ciało przeszedł dreszcz, a ja sama podskoczyłam ze strachu. Przyjaciółka spoglądała na mnie ze zmrużonymi oczyma, tak jakby była surowym rodzicem, który przyłapał córkę na późnym powrocie do domu. Może i w tym jest trochę prawdy, bo ja często nie rozważałam to co robię, a Megan mnie pilnowała i pomagała odkręcić wiele rzeczy, więc to ona jest tym 'rodzicem' . Gdy jednak zobaczyła moją reakcję nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
-Gdybyś widziała swoją minę!-ledwo wydusiła to z siebie przez śmiech. Mi nie było, aż tak do śmiechu, choć po chwili dołączyłam do niej.
-Wariatko! Ciekawe jakbyś zareagowała na moim miejscu. To identyczna scena z film o zbuntowanej nastolatce, która wraca po imprezie! Albo nawet z jakiegoś horroru.- zaczęłyśmy się od nowa śmiać.
Gdy ochłonęłyśmy, chwilę jeszcze pogadałyśmy i udałyśmy się do pokoi. Wzięłam odświeżający prysznic i położyłam się spać. To był dzień pełen wrażeń. A Harry jest idealnym chłopakiem, ale nie mogę z nim być. Jak ja powiem to Megan, przecież ona nie chce mieć z nimi nic do czynienia. Dopiero co zerwała z Niallem, a nie obyło by się od ich spotkania. Nie mogę na koniec tego naprawdę cudownego dnia, psuć go. Zobaczymy co będzie jutro.

*Następnego dnia, rano*

~NIALL~
Zapach alkoholu unosił się w gęstym powietrzu, który przyprawiał o mdłości. Mój ból głowy był nie do zniesienia, czemu się nie dziwię, gdyż mam niezłego kaca. Myślałem, że jak wszystkie smutki i problemy utopię w procentach to zapomnę choć na chwilę, będę mniej to odczuwał. Jednak na odwrót, nie podziałało. Wstałem z kolan Louisa i Zayna, gdzie przed chwilą leżałem. Liam, który nie pił, zapewne spał spokojnie i wygodnie w swoim pokoju. Z resztą podobnie jak Harry. Powoli kierowałem się w stronę kuchni, popychając co pewien czas puste butelki. Przed progiem zatrzymałem się i ostatni raz obejrzałem się na kanapę ze pogrążonymi w głęboki sen chłopakami. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do kuchni. W jednej chwili butelka z wodą znalazła się w moich dłoniach. Usiadłem i zasączyłem usta w zimnej cieczy. Wciąż chodziły mi po głowie słowa Megan. Ona naprawdę mnie nie kochała? Było tak wspaniale i wszystko prysnęło. Wiem, że to moja wina, ale sama mnie namawiała, żebym poszedł do X-Factor.  Mi samemu nie było łatwo. Umierałem z tęsknoty do niej. Za tym szczerym uśmiechem, za tą pogodną duszą, za tymi pięknymi tęczówkami, których zawsze się zatapiałem. Za każdym razem zakochiwałem się w niej od nowa z podwojoną siłą. I wciąż tak jest, nic się nie zmieniło. Może tylko jedno: że jest teraz bardziej wyjątkowa, piękniejsza i tym bardziej jej pragnę. Nie poddam się, będę o nią walczył chociaż miałbym zapłacić najwyższą cenę. Potrzebuję jej, tęsknię za nią, kocham ją! A co jeśli ona naprawdę zapomniała? Co jeśli nie wróci nigdy do mnie? Co jeśli ułożyła sobie życie z kimś innym? A co jeśli robię sobie tylko złudną nadzieję? A nawet jakby, to co. Nie mam nic do stracenia, muszę spróbować. Być może wiara mnie oślepi, ale znowu wierzę. Wierzę w nas. Błędy udowadniają nam, że próbujemy. I ja będę walczyć do końca.
-Wstałeś?- głos Liama rozniósł się po kuchni, tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.
-Ta..- nie byłem jeszcze w pełni świadomy i nadający się do życia, więc tylko zamruczałem coś pod nosem i powoli kierowałem się do wyjścia.
-Wiem, że ci ciężko, ale wiedz, że zawsze na nas możesz liczyć. Nie staraj się tak za wszelką cenę być silny. Tą niewidzialną siłą, która wprawia świat w ruch, nie są miłości szczęśliwe, ale nieszczęśliwe właśnie. Pomożemy ci w każdej chwili i możesz zawsze wyrzucić wszystko co cię nęka. -Liam złapał mnie za ramię, zatrzymując w pół kroku. On wie zawsze jak mnie pocieszyć, nigdy mnie nie zawodzi i wie co mówi, co robi: kocham go jak brata.
- Dzięki, bracie. Na tobie zawsze mogę polegać. Jesteście przy mnie i o tym dobrze wiem. Jednak muszę sobie to jeszcze poukładać. Sam. Nigdy nie zaszkodzi spróbować. Dla niej zrobię wszystko więc, wątpię w to że nie uszanujecie mojej decyzji.- Przytuliłem przyjaciela, który to odwzajemnił. On wiedział co czuję, zawsze nam pomaga. Nasz Superman, a raczej Batman. Gdy miałem już postawić stopę za próg usłyszałem ponownie głos Liama.
-Nie zapomniała. Wciąż kocha, wciąż wierzy, wciąż ma nadzieję, tak jak ty. Uwierz w siebie i działaj, nie zmarnuj tej szansy, bo kiedyś może być za późno.- słuchałem go jakbym był zahipnotyzowany. Te słowa działały na mnie w sposób niezwykły. Moje kąciki ust mimowolnie się uśmiechnęły, nie odwracając się poszedłem dalej.
-Oby...-mruknąłem pod nosem i mijając salon poszedłem na górę.


~Natkaa

2 komentarze:

  1. Fajne opowiadanie, będziesz mnie informować o nowych rozdziałach na tt? @stayxstrongx33

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow! *.*
    Masz talent! Świetnie piszesz ;***

    OdpowiedzUsuń